Postać Black Mask, który przyznam wyszedł nie tylko dosyć karykaturalnie, ale również wątek z nim związany zaprezentowany został pobieżnie jedynie w kilku scenach, przez co sam w sobie nie był w żaden sposób intrygujący. Mamy więc kolejną postać znaną z komiksów, co jest z pewnością smaczkiem dla fanów uniwersum, ale widzom nieobeznanym z DC Comics ciężko będzie poznać motywację postaci, której 'sprawa' przedstawiona została w ciągu w sumie kilku minut.
Gdzieś w tle pojawia się Thomas 'Tommy' Elliot a.k.a Hush, wątek Fish Mooney dążącej nadal do osłabienia pozycji Falcone. Jest też Selina Kyle, ponownie nieszczęsny Bruce Wayne, rewelacyjny jak zwykle Pingwin, nadal irytująca Barbara, Harvey Bullock przekonujący się do metod, którymi posługuje się Jim Gordon oraz Edward Nygma, któremu jakimś cudem poświęcono w tym odcinku więcej uwagi. Szkoda tylko, że jego postać przysłowiowo 'stoi' w miejscu i nie rozwija się tak jak chociażby wspomniany już Pingwin.
Dużo tego, przez co każdy z tych elementów fabuły i całego settingu jest jedynie z lekka nakreślony - szkoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz