Jakie odczucia po pierwszym epizodzie?
Fabuła opowiada dr. Henrym Morganie (Ioan Gruffudd), który pracuje jako koroner. Nikt nie wie jednak, że Henry jest nieśmiertelny, a jego praca to tak naprawdę zgłębianie wiedzy na temat śmierci, której nigdy nie doświadczy.
Nie jest to serial, na którego kolejny odcinek widzowie będą czekać z nieskrywaną niecierpliwością - Forever to przykład klasycznego serialu proceduralnego, z głównym wątkiem osadzonym gdzieś głęboko w tle, który na domiar złego nie jest zbytnio absorbujący - a przynajmniej nie jest taki w pilotowym odcinku serialu.
Oprócz tego to zwykła klasyka typowych seriali kryminalnych - mamy piękną i młodą Panią detektyw oraz przystojnego koronera, który wspomnianej policjantce służy jako pomoc w rozwiązywaniu kolejnych spraw kryminalnych. To już było setki razy i producenci nawet nie starają się w jakiś szczególny sposób tego ukryć. Ktoś skojarzy Forever z serialem Castle, ktoś inny z Mentalistą, ktoś z czymkolwiek innym - ot, taki mix wszystkiego i niczego.
Ale wbrew pozorom Forever to przede wszystkim sympatyczny główny bohater, który sprawnie i z humorem wciela się w postać dr Henry'ego Morgana - to ewidentnie najmocniejsza strona serialu, bo reszta jego elementów ginie w tle i natłoku konkurencji.
Standardowe dialogi, standardowe sprawy kryminalne i standardowe rozterki głównych bohaterów - brak iskry, pazura, która wyróżniałaby ten serial. Owszem, pierwszy epizod ogląda się wyjątkowo przyjemnie, ale nie na tyle, bym z chęcią sięgnął po kontynuację.
Dla fanów tego typu produkcji pozycja chyba obowiązkowa - Forever może okazać się stabilnym serialem, który na ekranach telewizorów będzie gościł co najmniej kilka kolejnych sezonów. Mnie jednak nie porywa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz