wtorek, 23 września 2014

Gotham S01E01 - Pilot

Gotham, projekt przygotowany na zlecenie stacji telewizyjnej Fox, reklamowany był od wielu miesięcy sukcesywnie podnosząc od początku niemałe zresztą zainteresowanie widzów - serial opisywany był jako mroczna, ambitna pozycja przygotowana nie tylko z myślą o fanach uniwersum Mrocznego Rycerza, ale również z myślą o miłośnikach dobrego kryminału.

Z tego też względu nadzieję na dobry kawałek kina wszyscy mieli ogromne. Jak więc finalnie wypadł pierwszy odcinek Gotham? Zdecydowanie poniżej moich oczekiwań.


Nakreślając jednak zarys fabularny:
Prequel historii o Batmanie skupia się na postaci Jima Gordona, świeżo upieczonego detektywa w Departamencie Policji Gotham. Odważny, szczery i gotowy, by udowodnić swoją wartość, Gordon na co dzień współpracuje ze swoim partnerem, legendą policji Harvey'em Bullockiem.
Zacznijmy od scenariusza, bo ten nie został ani zgrabnie przedstawiony, ani zgrabnie napisany przez scenarzystę (Bruno Heller) - fani uniwersum DC Comics po raz kolejny przeżyją historię młodego Bruce'a Wayne'a, który w wyniku napadu rabunkowego traci oboje rodziców - rozumiem, że wątek ten był potrzebny, by wprowadzić niezaznajomionych w uniwersum Gotham widzów, ale został on całkowicie spłaszczony - najważniejsza w odcinku scena otwierająca serial nie wywołała u mnie żadnych emocji - przedstawiona za to i zagrana została zupełnie płasko.

Ogrom wątków, postaci wprowadzona w pilotowym odcinku przeraża - tym bardziej, że ich obecność nie jest w żaden sposób uzasadniona. Selina Kyle bezmyślnie skacze po dachach, Edward Nygma bez celu sypie zagadkami, wciśnięta na siłę Poison Evy i Oswald Cobblepot, który swój przydomek, Pingwin, dostaje... no właśnie? Na podstawie czego? Chociaż akurat ta ostatnia postać to jedna z najmocniejszych stron tego serialu - zagrana nieprzeciętnie i równie dobrze ucharakteryzowana.


Czego niestety nie można powiedzieć o Jamesie Gordonie (w tej roli Ben McKenzie) - patetyczny, zbytnio ugrzeczniony, zniewieściały policjant, który zagrany został w taki sposób, że przegrywa każdą sceną z drugoplanowym Harvey'em Bullockiem (Donal Logue). No panowie, nie tędy droga chyba, prawda?

Kolejny zarzut i element, który bardzo mnie zawiódł to klimat - Gotham miało być serialem mrocznym, z gęstą atmosferą - a dostaliśmy po prostu zwykły serial kryminalny, który klimat tego przesiąkniętego zgnilizną i zepsuciem miasta po prostu stracił. Szkoda, bo w kwestii tej liczyłem na coś naprawdę ciekawego.

To chwilowo największe rozczarowanie tej jesieni - nie jest to owszem serial zły, ale na pewno nie jest tym, czym określany był pierwotnie przez twórców.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz