środa, 29 października 2014

Gotham S01E04 - Arkham

Serial Gotham ciągle wywołuje u mnie mieszane uczucia i sporo z nich jest niestety negatywnych. Niby część elementów zaczyna się klarować, fabuła się rozwija, postacie również mają okazję momentami zabłysnąć, ale pozostaje ciągle wiele rzeczy, które zostawiają po sobie niesmak i strasznie irytują podczas każdego kolejnego odcinka.


I Gotham S01E04 Arkham jest właśnie kolejnym tego przykładem.

Mam nieodparte wrażenie, że głównym powodem średniej jakości tego serialu jest jego format - proceduralność, która jest w tym przypadku największą wadą. 'Sprawy' kryminalne serwowane każdego tygodnia są dość sztampowe, a szkoda, bo w tle przewija się wiele elementów scenariusza, które naprawdę zasługiwałyby na poświęcenie im większej uwagi.

Jim Gordon ciągle irytuje swoją postawą, młody Bruce Wayne zwyczajnie zaczyna mi działać na nerwy - temat osieroconego dziecka powinien zostać zamknięty w pierwszym odcinku, ale widzę, że będzie on kontynuowany dalej, bo twórcy starają się kreować serial na marce Batmana, no nie tędy droga niestety.

Jak zwykle nie zawodzi Pingwin oraz Harvey Bullock - pierwsza z tych postaci jest niezwykle przerysowana (w sposób oczywiście odpowiedni dla klimatu Gotham), zagrana naprawdę dobrze. Druga pasuje mi idealnie do postaci, którą osobiście znam z kart komiksów o Mrocznym Rycerzu.

Ale czwarty odcinek Gotham to również wątek Arkham i walka o wpływy rodziny Falcone i Maroni - w tle odgrywająca swoją własną krucjatę Fish Mooney - to właśnie te elementy podobały mi się w czwartym epizodzie najbardziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz