Znów znacznie silniejsze pod względem fabularnym są wątki poboczne, które ze względu na swoją naturę rozwijane są w dość ślamazarnym tempie - niemniej relacje Gordona/Pingwina/Maroni oraz knowania Fish wypadły w tym epizodzie wyjątkowo ciekawie zupełnie przyćmiewając sprawę, z którą do czynienia ma duet Gordon/Bullock.
Gdzieś w tle coraz bardziej irytujący panicz Bruce Wayne, który niestety przez scenarzystów wysuwany jest w okolice pierwszego planu. Moim zdaniem ze znaczną szkodą dla całego serialu.
Odcinek ten to również nazbyt przerysowana rzeczywistość - taka prezentacja Gotham, jego mieszkańców oraz korupcji na najwyższych szczeblach władzy nie ma nic wspólnego z realizmem, a jedynie potęguje wrażenie kiczowatości. Nolan w swojej trylogii potrafił zachować umiar, twórcom Gotham się to nie udaje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz