Prosta zdawałoby się początkowo operacja, przeprowadzona przez wojska amerykańskie za zgodą rządu Pakistanu, mająca na celu zlikwidowanie jednego z poszukiwanych przez rząd USA terrorystów, Haissama Haqqaniego, staje się niestety miażdżąca w skutkach, kiedy to wraz ze wspomnianym terrorystą ginie 40-stu cywili.
Tyle tytułem wstępu do zawiązania fabuły pilotowego odcinka, który przyznam w znacznym stopniu mnie zainteresował - nie tylko samym scenariuszem głównego wątku, który towarzyszyć nam będzie przez dwanaście odcinkóe tego sezonu, ale również nawiązaniem do poprzednich serii Homeland.
Wszystko za sprawą powracających do Homeland postaci - świetny jak zwykle Saul Berenson (w tej roli Mandy Patinkin), czy też pokazujący pazur w trzecim sezonie Peter Quinn (Rupert Friend), który mam nadzieję w czwarty sezonie będzie postacią o wiele bardziej widoczną, tym bardziej, że jego relacje z Carrie są, cóż, dość interesujące.
Pierwszy epizod czwartego sezonu Homeland do odcinek przygotowany rzetelnie - być może faktycznie brakuje kliku szlifów, szybszej akcji, efektu wow na koniec, ale ten serial zawsze taki był - historia rozwijała się swoim tempem, by nagle w pewnym momencie wgnieść widza w fotel. Na to przyznam liczę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz