poniedziałek, 10 listopada 2014

The Walking Dead S05E05 - Self Help

Wrażenia po Walking Dead S05E05 - Self Help mam bardzo mieszane. Z jednej epizod ten jest stanowczo przegadany, pełni w pewnym sensie rolę zapychacza, z drugiej jednak strony końcowe kilka minut rzucają nowe światło na całą ideę podróży Abrahama i jego świty do Waszyngtonu.


I te ostatnie kilka minut właśnie przesądza o tym, że piąty odcinek Walking Dead w pewnym sensie trzyma jednak poziom tego, co zaserwowane zostało nam przez twórców serialu w poprzednich epizodach. Owszem - akcja drastycznie zwalnia, pojawia się też wiele momentów przepełnionych dialogami (które akurat w tym odcinku w dużej mierze zostały dobrze rozpisane, ale to akurat zasługa błyskotliwości Eugene'a).

Ogrom postaci, które występują w piątym sezonie Walking Dead jakoby wymusiła na twórcach podzielenie akcji - zabieg może i ciekawy, podobne elementy mieliśmy chociażby w Lost, ale powoduje on również, że na dokończenie rozpoczętych wątków trzeba czekać stanowczo zbyt długo (a warto wspomnieć, że do zimowej przerwy zostały jeszcze tylko trzy epizody).

Co jeszcze na plus? Na pewno retrospekcje związane z Abrahamem - postać trzymana dotąd lekko na uboczu, dzisiaj wysunięta na pierwszy plan - twórcy dali bowiem widzom możliwość poznania genezy tej postaci oraz motywacji, która nią kierowała przez czas trwania epidemii.

Starając się unikać spoilerów ciekawy jestem, jak potoczą się dalej losy tej grupy, chociaż ich perypetie wydają się najmniej interesujące spośród tych przedstawianych w aktualnym sezonie Walking Dead.

Obejrzeć na pewno warto, kilkuminutowy twist fabularny na końcu epizodu wynagradza średniej jakości wcześniejsze minuty serialu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz